REKLAMA


Opowiadanie z życia wzięte (Część 1)

Autor tekstu: Marcin

Niedziela

Szaro, ponuro, deszczowo. Głowa mi naparza po wczorajszym weselu.
Ostro było, ale lata już nie te i wątroba kiedyś mi to wypomni. Słyszę z kuchni gwizd czajnika, to na pewno moja lepsza połowa robi kawę. Och…moja głowa ….niech już ją zaleje, tę kawę!
A wesele jak wesele. Przyszli(śmy), objedli(śmy) i jeszcze obgadają (my nie zdążyliśmy) ;-).
Przyszła wreszcie z tą kawą.. .łasi się… widać ma coś na sumieniu albo czegoś chce.
– Kochanie – zaczyna – Pamiętasz tego bruneta z wczorajszego wieczoru?
A jakże, oczywiście ze pamiętam. Pół wieczoru się na niego gapiła. Wrrrrr…
– A o co chodzi ? – pytam głosem pełnym jadowitej słodyczy.
– No wiesz … miał taką fajną biżuterię.
Biżuterię? Hmm, sam nie wiem co myśleć.  Sądziłem za gapi mu się na tyłek. A tu biżuteria? Kto nosi biżuterię? Pewnie pedał jakiś albo inny giej-zer.
– No, wisior i bransoleta. Tak mi się podobały ze nie mogłam od niego oczu oderwać.
– Dało się zauważyć  – mruczę
– Zresztą nie tylko ja. Pół wesela płci żeńskiej się na niego gapiło. Może byś coś takiego sobie sprezentował? Zaraz masz imieniny.
Wyglądałbyś w tym tak pociągająco – przeciągnęła się.
Cóż, wizja mnie w biżuterii, nie pociągała mnie zbytnio, ale wizja przeciągającej się połowicy, była hmm… kusząca
– Pomyślę – burknąłem z nosem w kawie.

Poniedziałek

– Kochanie – dobiegło mnie oślizgło-miłe szczebiotanie już od progu – dzwoniłam do Waldka (k.. kto to Waldek?) i podał mi namiary na sklep, w którym zakupił te gadżety. Obiecałeś mi wczoraj, że przemyślisz sprawę. Może byśmy coś wybrali?
O fuck – zapomniałem
– yyy.. ten tego, nie mam zbytnio czasu – mruczę – no i pogoda nie wyjściowa.
– Ale to można wszystko przez Internet załatwić!
O żesz… co za czasy… widzę, że się nie odczepi, modliszka jedna.
Klick, klick i jesteśmy w internetowym sklepie. Jestem w szoku ile tego można kupić.
– Która Ci się podoba? – szczebioce słodko połowica.
Żadna – myślę sobie, ale głośno mówię:
– Kochanie, zdaję się na twój gust.
OK. Lecimy. Wybrała. Brązowa, gruba skóra, tak z 5cm szerokości na oko. Metalowe, chromowane ozdoby. Hmm… nie powiem fajna, taka męska. Pewnie pachnie prawdziwą skórą. No i te okucia chromowane, całkiem jak moje wydechy w Ducati. Tylko czy to nie jest takie yy… no „miękkie”? 😐
No i k… co koledzy powiedzą jak mnie z czymś takim zobaczą 😐
– Ta będzie najlepsza – oznajmia moja lepsza połowa. I będzie Ci pasować do skafandra.
– OMG. Co ona myśli że będę w tym nurkować?! – panikuję.
– No i te metalowe „coś” na skórze błyszczy się jak zawory od butli i pasuje do tytanowych ustników. Słit!
Słit?! –  gdzie ona się nauczyła tych słów?
– Każda babka będzie się na Ciebie gapiła – dodaje –  I sądzę, że do brązowych butów do szarego garnituru będzie rewelacyjne.
Wyrok zapadł, nawet nie próbuję protestować. Zamówione, zapłacone, trzeba czekać.
No ładnie… co powiedzą koledzy?
Ale ciekawe też, co powie Pani Kasia na sekretariacie jak mnie w tym zobaczy… a niedługo wyjazd integracyjny 🙂

cdn…

TUTAJ możesz pobrać wersję do druku.

Autor opowiadania: Marcin

komentarze:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *